Od Patrycji do Pawła
Rano jak się spodziewałam wieczorem, miałam niezłego kaca. Ile ja wypiłam? Co jakiś czas, przypominałam sobie co stało się w klubie. Drinki, tańce na parkiecie, Paweł zabrał mnie do siebie, a ja obrażona wróciłam do siebie. Nakarmiłam zwierzaki i uszyłam pod ten walony klub aby zabrać swoje auto. Jak ja wróciłam do domu? Eh, zastanowię się później. Gdy odebrałam samochód pojechałam do stajni. Od samego rana było tu tłoczno, jednak ja szukałam jednej osoby. W końcu na nią trafiłam. Wychodził właśnie z boksu i najwyraźniej mnie nie widział, podeszłam do niego.
-Paweł -zaczęłam a chłopak odwrócił się w moją stronę nieznacznie. Zwykle w takich sytuacjach odchodziłam, ale nie teraz, już nie. -Wiem co się wczoraj stało, wiem że uderzyłeś Marka, wiem że byłam u ciebie, wiem też że zabrałeś mnie z tego klubu. Pamiętam też twoje słowa, jak mówiłeś że zależy ci na mnie, że martwisz się o mnie. I dzięki za tą troskę.
Chłopak się nie poruszył, nawet trochę. Ja za to odwróciłam się, poszłam po szczotki i podeszłam do boksu Esemplare, następnie staranie lecz szybko wyczyściłam konia, odniosłam szczotki i wzięłam siodło, ogłowie oraz czaprak. Osiodłałam konia i wyprowadziłam go przed stajnię. Poprawiłam strzemiona i zapięłam popręg. Wsiadłam na konia i ruszyłam galopem. Musiałam odreagować. Nie powinnam robić tego co zrobiłam, nie powinnam pośpieszać konia do cwału. Na niebie zebrały się ciemne chmury, zaczęło padać. Ja jednak miałam to gdzieś, nie chciałam tam jeszcze wracać. Rozległy się grzmoty, niebo rozjaśniały już pierwsze błyskawice, w chwili gdy niebo rozjaśniła kolejna zauważyłam przed nami powalone drzewo, zanim zdążyłam się zorientować koń skoczył, jednak gdy wylądował spadłam z siodła. Noga bolała mnie niemiłosiernie a Esemplare pogalopował przed siebie. Usiadłam pod jednym z drzew, musiałam przeczekać burzę. Miałam tylko nadzieję że Esemplare, wróci do stajni.
<Paweł?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz