- Jutro o 19. Będzie jeszcze jasno, a konie nie będą już zbytnio odchodzić od stada. Zatrzymają się w jednym miejscu i będzie można je poobserwować- powiedziałem po przywitaniu się.
Kamila przytaknęła głową.
~~~
Następnego dnia dokładnie jeszcze wszystko omówiliśmy, co wziąć ze sobą. Gdy zbliżała się dziewiętnasta, spotkaliśmy się pod stajnią i pojechaliśmy na w stronę stepów. Samochód zostawiłem na parkingu niedaleko, a dalej ruszyliśmy pieszo. Podczas tego spaceru, usłyszeliśmy strzały, a potem rżenie. Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy w tamtą stronę biec. Nie widzieliśmy żadnych ludzi, jednak coś ruszało się w krzakach. Znaleźliśmy wśród nich konia.
- Co to jest?- spytała dziewczyna.
- Pułapka na kojoty. Gdy byłem u mojego wujka, w stanie Texas, widziałem takie- wytłumaczyłem.
Bez zbędnego gadania postanowiliśmy mu pomóc. Kiedy Kamila starała się go jakoś w miarę uspokoić, ja próbowałem podważyć czymś pułapkę. Kilka minut się z tym męczyliśmy, ale udało nam się uwolnić ogiera.
<Kamila?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz