niedziela, 3 lipca 2016

Od Lucy

Przetarłam oczy zmęczona. Byłam tak nie wyspana, że najlepiej bym spała do południa, nie miałam pojęcia co sprawiło u mnie senność, ale musiałam jak najszybciej wstać. W końcu jako wolontariuszka muszę pomagać Bezie, a klacz już pewnie na mnie czekała.
Wstałam i jeszcze raz ziewając przebrałam się w strój codzienny. Oczywiście w coś lekkiego, nadającego się i do jazdy i do normalnych przechadzek czy sprzątania. Legginsy, bluzka z flagą U.S.A i jakąś tam bluzę, to wszystko.
Po zjedzeniu bułki z serem i wypiciu soku, od razu udałam się na pastwisko. Jak można było się domyśleć klacz już tam na mnie czekała.
-No co mała. Yghym... Jak widzę już nam nie czekasz. - Powiedziałam na powitanie i ostrożnie, a także spokojnie stanęłam przy pastwisku, żeby obserwować kobyłę. Beza spokojnie skubała sobie sianko, w miejscu, gdzie nie biegały żadne konie. Uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam na pastwisko. Ostrożnie zaczęłam zbliżać się do klaczy, niczego się nie przestraszyła, ale... Jak ją dotknęłam od razu ode mnie uciekła.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy