Spojrzałem na nią kątem oka.
- To nie twój interes- odparłem tylko.
- Oj no powiedz. Przecież nikomu nie wygadam, możesz mi zaufać…- dopiero po chwili zrozumiała, gdy spojrzałem na nią chłodnym wzrokiem.
- Sam, to moja prywatna sprawa. Daj już spokój- wypuściłem powietrze nosem.
- Ale Josh! Tym razem nie odpuszczę- jęknęła- Proooszę.
- Sam, powiedziałem, odpuść- włożyłem ręce do kieszeni, by tam zacisnąć je w pięści.
- Nie. Nie odpuszczę. Powiedz mi, dlaczego- wciąż nalegała.
- Sam, przestań- powiedziałem nieco ciszej.
- Nieee. Nie odpuszczę, dopóki mi nie powiesz- coraz bardziej nalegała, w końcu nie wytrzymałem.
- Czy ty nie rozumiesz, że to nie twoja sprawa?! Nie twój interes?! Przestań. Się. Wtrącać- niemalże się na nią wydarłem, szybkim krokiem wychodząc ze stajni.
Kierowałem się w stronę auta. Otworzyłem drzwi, a gdy wsiadłem do środka, nerwowo i z impetem nimi trzasnąłem. Odpaliłem silnik, ruszając spod stajni z piskiem opon. Dlaczego musi się tak wtrącać? Dlaczego po prostu nie da mi spokoju? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak szybko jechałem. Zbliżałem się do zakrętu, bez zamiaru zwolnienia. Pewny, że nic mi nie wyskoczy, zawiodłem się na samym sobie. Wyjechało kolejne auto. W ostatniej chwili pomyślałem, żeby zjechać do boku. Jednak i to było złym pomysłem. Moje auto zaliczyło bliskie spotkanie z drzewem, a ja z kierownicą. Ostatnie co pamiętałem, to ciągły dźwięk klaksonu i rozmazujący się obraz. Potem już była tylko ciemność, mrok i błoga cisza.
<Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz