-I ty się jeszcze pytasz?-zaśmiałam się, ale łzy dalej spływały mi po policzkach.
Przytuliłam się do niego mocniej i wciągnęłam zapach jego perfum. Poczułam coś, czego nie czułam od czasów Ernesta. Poczułam się bezpieczna, kochana... na prawdę komuś bezpieczne.
Usiedliśmy przed ogniskiem. Nic nie mówiliśmy, ale nie musieliśmy. Leo obejmował mnie ramieniem i czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.
Po kilku godzinach chłopak odwiózł mnie do domu i z powrotem uderzyła we mnie podła rzeczywistość. Zdjęcia, pamiątki... wszystko mi go przypominało. Położyłam się do łóżka i przycisnęłam do siebie poduszkę. Starałam się zasnąć, ale mi to nie wychodziło.
Chwyciłam kluczyki do samochodu i ruszyłam. Nie byłam pewna gdzie jadę, po prostu jechałam. Nie ubrałam nic, oprócz czarnych Nike. Nie był to najlepszy outfit świata, ale nikt mnie przecież nie będzie widział.
Nie myślałam o niczym, więc dopiero po kilkunastu sekundach zorientowałam się, że jestem pod domem Leona.
Podbiegłam do drzwi i zaczęłam dzwonić dzwonkiem. Zaczęłam ocierać o siebie nogi z zimna (byłam w koszuli nocnej). Leo wyszedł po kilku próbach z widoczną złością w oczach.
-Hej, nie mogę spać. Mogę zostać na noc?
<Leon??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz