Jak co dzień rano ruszyłem do stajni, żeby trochę pojeździć na Hikari zanim pojadę do pracy. Łaciata całkiem nieźle już sobie radziła. Gdy tylko przekroczyłem próg stajni, usłyszałem charakterystyczne rżenie. Tak, to była ta klacz. Jednak gdy podszedłem okazało się, że była wyczyszczona. Dziwne. Rozejrzałem się po stajni. Niedaleko stała Samanta, przy boksie jakiejś klaczy, czyszcząc ją. Domyśliłem się, że to ona.
- Dzięki- powiedziałem na tyle głośno, że usłyszała.
Ta jednak nic nie odpowiedziała. W sumie nie zdziwiło mnie to. Westchnąłem tylko cicho i wyprowadziłem klacz na zewnątrz. Przywiązałem ją i poszedłem po sprzęt. Gdy ją osiodłałem, mogłem ruszać na czworobok, żeby potrenować. Dzisiaj miałem w planach skoki. Ustawiłem więc poprzeczki i ponownie wsiadłem na klacz. Teraz zachowywała się już nieco bardziej przyzwoicie. Całkiem nieźle sobie poradziła. Gdy skończyliśmy, ponownie chciałem udać się w teren. Teraz jednak powoli, żeby nieco się z tym wszystkim powoli oswajała.
<Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz