Wprowadziłam psy. Nakarmiłam je, a potem poszłam poćwiczyć z Idaho.-Siad-zakomenderowałam.
Szczeniaczek przekrzywił łebek, po czym położył się na plecach, czekając na pieszczoty.
-Siad-powtórzyłam.
Tym razem Idaho usiadł. Myślałam, że już koniec zmagań, ale po chwili położył się na brzuchu. Postanowiłam mu trochę pomóc. Przypięłam smycz i powtarzając ciągle komendę przycisnęłam jego zadek do ziemi. Po krótkich zmaganiach spaniel wykonywał dobrze moje polecenia. Spojrzałam na zegarek. Za piętnaście minut miałam spotkać się w kawiarni z Louisem.
-Gdy wrócę powtórzymy to jeszcze -przestrzegłam psa na odchodnym.
Włożyłam legginsy w "zeberkę" i bluzkę z koniem. Sukienki i spódniczki były zupełnie nie w moim typie. Wsiadłam szybko do mojego forda i ruszyłam do kawiarni. Przy stołku siedział już Louis. Kurdę, pięć minut spóźnienia.
<Louis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz