Stłumiłem śmiech, szybko podniosłem dziewczynę i wypuściłem psy do ogrodu. Jako ze dom był spory, ogród też więc mogły się wylatać. Wróciłem do Kamili i oparłem się o futrynę drzwi. Byłem już ubrany w czarną bluzę, biały podkoszulek, ciemne jeansy i białe adidasy. Włosy miałem w zwyczajnym nieładzie. Kamila spiorunowała mnie wzrokiem, a ja nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.
-Z czego się śmiejesz? -zapytała lekko rozgniewana.
-Z ciebie, a z kogo innego? -powiedziałem jednak widząc, że się obraziła podszedłem i przytuliłem ją. Po chwili wtuliła się we mnie, a gdy odsunąłem się od niej obejrzałem ją.
-Ok, zbieraj się. Zabiorę cię do domu, musisz się przebrać -powiedziałem z wyraźnym uśmiechem. Dziewczyna zmrużyła oczy, jednak też się uśmiechnęła. Wpuściłem psy, napełniłem miski i wyszliśmy z domu.
<Kama?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz