Chciałam pomóc Leonowi, ale policjanci odciągali mnie od niego za każdym razem.
-Proszę pani, on traci dużo krwi, musimy mu...
-Czy wy macie mnie za debila?! Na prawdę, co pan nie powie, Ameryki to ty nie odkryłeś. Jestem lekarzem, więc jeśli mogę prosić to odsuńcie się i dajcie mi do cholery mu pomóc!-wydarłam się i podbiegłam do chłopaka.
-Leon... Leo patrz na mnie.-mówiłam głośno, przyciskając jakiś materiał do rany chłopaka.
Dostał w żyłę główną i mocno krwawił, ale wiedziałam, że da rady do przyjazdy karetki.
Chłopak zamknął oczy, ale dalej czułam jego puls i słyszałam oddech.
Przyjechała karetka. Wzięli go na nosze, a ja zostałam poproszona o pojechanie na komisariat. Zadawali mi mnóstwo pytań, ale nie odpowiedziałam na żadne z nich, więc wypuścili mnie z upomnieniem, za przeszkadzanie w interwencji.
Pojechałam prosto do szpitala. Oczywiści nie chcieli mnie wpuścić, bo nie jestem rodziną, dopiero po udowodnieniu, że sama jestem lekarzem chirurgiem i psychiatrą z wielką łaską wpuścili mnie na OIOM. Usiadłam na krześle obok łóżka i wzięłam rękę Leona.
Przyłożyłam ją do ust i pocałowałam w kilku miejscach. Chłopak otworzył oczy i popatrzył na mnie. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
-Hej.-wyszeptałam.
<Leon??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz