Cała uwaga była skupiona na Kamili. Wziąłem portfel i rzuciłem nim o drugą stronę pomieszczenia, gdzie nikogo nie było. Nagle wszystka czwórka popatrzyła w tamta stronę. A ja potajemnie przytrzymałem w telefonie numer alarmowy. Na razie nic nie mówiłem. Puki mój brat się nie skapną i nie rzucił swoim nowiuśkim iPhone 6s o znów przeciwną stronę. Szybko powiedziałem po cichu "pomocy" i ulicę. Usłyszeli... Podeszli i zabrali telefon. Krzyknąłem gdzie to się odbyło i ile osób. W błyskawicznym czasie moja Sony Xperia wylądowała na podłodze. A tamten podszedł do mnie i zaczął coś do mnie bełkotać. Leżałem z kamienną twarzą. Do puki nie usłyszałem krzyków policji.
Leżałem nie ruchomo. A ta czwórka stała i coś między sobą szeptała. Nagle... Huk i odział policyjny wpadł do środka. Szybko wstałem i pobiegłem do mojej kochanej. Przytuliłem ją, zakrywając jednocześnie własnym ciałem. Usłyszałem huk... Tak strzał poszedł w moją stronę. Poczułem bolesne ukłucie w bark. Jakby ktoś mi dzidą go przebił. Potem odpłynąłem. Obudziłem się w białej sali. Czułem jak ktoś trzyma mnie za rękę. Otworzyłem oczy.. Tak to była moja ukochana Kamila.
-Nic Ci nie jest? - spytałem.
<Kamila??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz