Gdy już ustawiłem sobie strzemiona, mogłem wsiadać. Właściwie, byłem przygotowany na wszystko. Zrzutki, baranki itp. Na początku chciałem dać jej lekką łydkę żeby ruszyła, ale gdy nadal stała, dałem nieco mocniejszą. Nie chciałem jej męczyć. W planach miałem zamiar oswajać ją z jeźdźcem i siodłem powoli. Stopniowo przyspieszałem tempo. Przy kłusie trochę za bardzo zarzucała łbem, ale całkiem nieźle udawało mi się ją opanować. Problem pojawił się przy drążkach położonych na ziemi. Gdy tylko do nich podjechałem, Hikari zaczęła trochę szaleć. Jakby celowo chciała mi dokuczyć. Mimo to, cierpliwie znosiłem jej kaprysy. Dziesięć minut normalnej przejażdżki i ponownie chciałem spróbować. Klaczy chyba jednak nie w głowie była współpraca. Ponownie odmówiła przejazdu. Zacisnąłem mocniej ręce na wodzy. Chciałem być delikatny, ale jeśli nie pokażę jej, że to ja tu rządzę, nie będzie się mnie słuchać. Kolejna próba, tym razem z mocniejszą łydką. Pewnie trzymałem się w siodle, kierując Hikari. Gdy już miała znowu się wycofywać, nie dałem za wygraną. Z małą niechęcią, ale całkiem ładnie przejechała, zachowując rytm. Kiedy tylko przez nie przejechaliśmy, łaciata ponownie zaczęła się trochę kręcić. Przez cały czas czułem na sobie wzrok Samanty. Spojrzałem na nią kątem oka. Nie myliłem się. Cały mój mały trening mnie obserwowała. Pokłusowałem jeszcze trochę i dałem jej odpocząć. Zsiadłem z klaczy, żeby dać jej trochę odpocząć. Mocno i pewnie trzymałem wodze, zbliżając się do dziewczyny, która również postanowiła zrobić krótką przerwę. Kiedy byłem blisko, wyciągnąłem z kieszeni ćwiartkę jabłka, dając ją klaczy.
- No masz, zasłużyłaś. Z małym uporem, ale dałaś radę. Grzeczna dziewczynka- poklepałem ją po szyi, a ta tylko zastrzygła w odpowiedzi uszami, chrupiąc jabłko- I jak mi poszło?- spytałem, zwracając się teraz do Samanty.
<Samanta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz