-Dobrze. Chociaż nie spadłeś. - uśmiechnęłam się.
-Nie jest aż tak źle.
-Tylko wiesz, tak nie zbyt jest dawać koniu jedzenie, jak ma wędzidło w buzi.
Chłopak delikatnie się zaczerwienił.
Po krótkiej przerwie postanowiliśmy trochę jeszcze pogalopować i zakończyć jazdę.
-Ja skaczę, a ty? - spytałam.
-Zawsze mogę spróbować. - uśmiechną się.
Chwilka kłusa, siad w siodło, łydka i galop. Piękny miękki galop. Zrobiłam najazd na stacjonatę 60. I skok. Wyszło ładne. Jeszcze parę kółek galopu i trzeba kończyć. Gdy przeszłam do stępa. Widziałam jak Josh robi ostatnie kółko i także wraca do stępu.
-Ślicznie. - powiedział i poklepał klacz po szyi.
Po rozebraniu Nimfy wyprowadziłam ją na pole. A za mną z Hikari szedł Josh. Zamknęliśmy pastwisko i szliśmy w stronę stajni.
<Josh??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz