środa, 29 czerwca 2016
Od Josha
Budzik zadzwonił mi o równo siódmej. Dzisiaj miał być pierwszy dzień w stajni i nie zamierzałem się lenić. Zdążyłem na spokojnie ogarnąć się w pół godziny. Potem wsiadłem do mojego pickup’a i mogłem ruszać. Gdy tam dotarłem, od razu dostałem listę rzeczy do zrobienia. Punkt pierwszy - wyprowadzić konie. W stajni moją uwagę przykuła szczególna klacz. Na boksie było jej imię. Hikari… Coś czuję, że zostanie moją ulubienicą. Gdy tylko się zbliżyłem, odskoczyła zarzucając łbem. Po kilku minutach wróciłem z uwięzem. Powoli wszedłem do jej boksu, starając się zbytnio nie spłoszyć klaczy. Wziąłem nawet jabłko, żeby w razie czego ją przekupić. Dwadzieścia minut zeszło mi “bawienie się” z nią, ale w końcu się udało. Reszta koni poszła gładko. Punkt drugi - wyczyścić boksy. No więc wszystko co potrzebne w ręce i sprzątamy. To mi zajęło nieco dłużej. Gdy skończyłem, spojrzałem ponownie na listę. Kolejną rzeczą było pozamiatanie korytarza w stajni i wyczyszczenie kilku siodeł. Teraz to już przeszli samych siebie. No ale co zrobić. Ze wszystkim nie zeszło mi aż tak długo, jak się spodziewałem. Gdy miałem już wracać do domu, podszedłem na chwilę do ogrodzenia padoku, szukając wzrokiem Hikari. Stała tam i również po chwili na mnie spojrzała. Przysunąłem dwa palce do oczu i potem wskazałem na nią, dając znak, że mam ją na oku. Ta tylko zarżała grzebiąc kopytem w ziemi i odeszła. Ja potem wróciłem do siebie. Zaczyna mi się tutaj podobać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz