Rano przyszłam do stajni trochę popracować, ale wszystko było czyste. Widocznie ktoś uprzedził mnie wczoraj wieczorem. Akurat, gdy wychodziłam przyjechała Samanta na jednym ze swoich prywatnych koni. Siodło i kopyta konia były całe w piachu i lekkim błocie.
-Witaj Sara. -przywitała się.
-Cześć Samanta. -odpowiedziałam.
-Chciałabyś trochę zarobić?
-Co mam zrobić?
-Mogłabyś wyczyścić mojego konia i jej sprzęt? Ja mam coś do załatwienia z Rosal.
-Z wielką chęcią.
Dziewczyna zeszła z klaczy i podała mi ,,trzymadło" od uzdy i powiedziała:
-Uważaj na tylne kopyta. Jakby co ma na imię Sarfina. -potem wyszła.
Zaprowadziłam klacz do jej boksu i ściągnęłam sprzęt. Wzięłam szmatkę i kopystkę i wyczyściłam kopyta i grzbiet Sarfiny. Dałam jej pić i wyczyściłam jej cały sprzęt, potem odłorzyłam na miejsce. Gdy skończyłam przyszła Samanta.
-Dobra robota. -powiedziała.
-Dzięki. Trochę ciężka, ale się opłaca. -odpowiedziałam.
-Oto twoja zapłata.
Wręczyła mi monety, które wyglądały trochę jak rubiny. Zobaczyłam, że jest dopiero dwunasta. Do przyjazdu taty było jeszcze trochę czasu więc poszłam do Sarah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz