Szczerze przyznam że kanapka Hailie bardzo mi smakowała, nawet zbyt bardzo... dosłownie zjadłam ją w parę sekund pochłaniając ją jak odkurzacz. Po minie Hailie było widać że na prawdę była bardzo zdziwiona że tak szybko zjadłam swoją połowę kanapki.
-Smakowała ci?- zapytała się, i wyjęła wodę truskawkową.
-Yhym, nawet zbyt.- powiedziałam oblizując się dla żartu.- Ostatnio takie kanapki jadłam w Nowym Jorku.- zażartowałam (raczej nie bo na serio ta kanapka była dobra).
-Miło mi.- rzekła z promiennym uśmiechem na twarzy.- No, to co? Wstawać i w drogę.- dodała i pomogła mi wstać.
Po paru minutach szukania wyjścia z lasu, coś zauważyłam... była to jakaś czarna plama, która co raz szybciej kierowała się w naszą stronę. Duma zaczęła trochę cofać do tyłu z strachu, więc poklepałam ją po szyi i powiedziałam:
-Spokojnie mała..- szepnęłam do Dumy która po chwili się uspokoiła.- Co to może być?- spytałam się Hailie.
Dziewczyna nie odpowiedziała mi więc zdecydowałam się zejść z Dumy i podejść do tej tajemniczej 'plamy'. Idąc w jej stronę zauważyłam że to jest bezpański szczeniak. Chciałam pogłaskać ale mnie się trochę bał.
<Hailie? brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz