PRACA
Po łapaniu koni zostałam w stajni na dłużej. Malediwa i inne konie siedziały w zamkniętych boksach. Kiedy Rosal zajmowała się czym innym powiedziała mi żebym naprawiła zniszczone ogrodzenie. Drut przy furtce pękł a ja go właśnie naciągałam i związywałam starannie. Kiedy to zrobiłam podłączyłam prąd i patykiem sprawdziłam czy wszystko jest dobrze. Owszem było ok. Wróciłam do stajni i zaczęłam myc kopyta Malediwie, która miała je ubłocone aż po brzuch. W wiadro z ciepłą wodą wsadziłam gąbkę i wlałam szampon. W drugim wiadrze z ciepłą wodą nic nie było. Służyła do płukania kopyt. Więc zaczęłam od prawej przedniej nogi, jak zawsze. Myłam ja od góry po same kopyta a na końcu poszłam po kopystkę by dokładnie przeczyścić strzałki. Podobnie było z resztą kończyn. Pomijając fakt, że kucka nie lubiła myć tylnych nóg. Kiedy wszystko było skończone sprzątnęłam po sobie. Już miałam iść na pieszo do domu kiedy usłyszałam:
-Biała .. -odwróciłam się.
-O Rosal, właśnie wszystko skończyłam, mam zamiar iść do domu.
-Pieszo? -dopytała zdziwiona.
-Tak się składa, że nie mam mnie kto odwieźć a mam tylko kilometr. -wzruszyłam ramionami.
-Ja cię odwiozę -zaproponowała.
-Nie trzeba..
-Oj, daj spokój już cię podwożę.
I w ten sposób dotarłam do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz