PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY
Spojrzałam na Hailie a po tem na sunię która nie mogła do słownie się uspokojić ze szczęścia... szczęścia które je spoktało, dało miłość, wodę i karmę w misce, a z tego wszystkiego to co było dla niej najważniejsze... Dom.
-Jeśli nie masz nic przeciw mogę ją wziąść do siebie. - powiedziałam i pogłaskałam suczkę.
-Weź ją, na pewno mieszkasz sama...- odpowiedziała uśmiechając się. - Przyda ci się ktoś do towarzystwa.- dodała.
-No to! Suniu ty moja oto nazwę cię.. - wyraźnie powiedziałam. - Ymm, nazwę cię Lu. - wymamrotałam.
-Lu? - zdziwiła się i zmarszczyła brwi z zaskoczenia.
-Tak, Lu. - odpowiedziałam pewnym siebie głosem.
Hailie tylko uśmiechneła się, ja również tylko w swój sposób. Właśnie wtedy jak już miała iść do domu przypomniały mi się słowa dziewczyny "przyda ci się ktoś do towarzystwa". Spojrzałam się na Hailie ze podejżanym uśmiechem i się zapytałam:
-Tak szczerze.. Mieszkasz sama czy z rodzicami? - zapytałam się.
-A co? - odpowiedziała podejżliwym tonem. - Odpowiesz mi? - dodała.
Uśmiechnełam się i zaczęłam iść w stronę stajniz boksami. Specjalnie tam weszłam bo jak dla mnie na podwórku było zbyt zimno. Hailie zmarszczyła brwi i znowu miała zamiar zapytać oto samo, jednak ja wybszedziłam ją:
-No, se tak pomyślałam.. Nie mam nikogo do towarzystwa oprócz Luu.. A.. - powoli i wyraźnie rzekłam. - A, no i wiesz mieszkanie też mam spore. Więc pomyślałam o nowym współlokatorze... - powiedziałam i zrobiłam swoją głupią minę.
<Hailie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz