PRACA
Spojrzałem do dziennika i załamałem się. Sam była chora, więc wszystkie jazdy odbywały się ze mną. Jedna indywidualna z moim bratem i osiem jazd grupowych. Dokańczałem pić kawę i zabrałem się do roboty. Najpierw zobaczyłem jakie konie zażyczyli sobie niektórzy. Jeździły trzy osoby, dwie już przyjechały i oporządzały konie, bo wybrały je telefonicznie. Następna osoba trochę się spóźniła, a musiałem zapytać o poziom jej jazdy. Średniozaawansowany, więc wybrałem dla niej Nimfę. Była osiodłana przez Rosal, więc tylko przejęliśmy ją i wsiedli na konie. Stęp, kłus i okazało się, że muszę iść po lonżę. Jedna osoba nie potrafi galopować. Wybrała sobie Dungę, więc nie będzie większego problemu z przekonaniem konia do jazdy na lonży, jak to często bywa. Po udanych galopach i jednym takim prawie galopie, bo na lonży, ćwiczenia w kłusie ćwiczebnym, nogi ze strzemion i utrzymanie równowagi. Pomyślałem, że może coś kicną, ale ustawiłem im tylko niską kopertę. Skakali (niektórzy przechodzili, cwane konie...) bardzo dobrze, stęp. Teraz mam pięć minutek przerwy i znów jazda. Teraz grupa dzieciaków w wieku 4 lat. Wybrałem więc Firsbby, Łexi, Malediwę i Wizuara. Dzieciaki tylko stępowały samodzielnie, na więcej bym im nie pozwolił. No, może powolny kłus na lonży, ale to po ćwiczeniach. Kiedy już zabrakło mi ćwiczeń to musieli jeszcze raz stanąć w siodle i tak pół koła wytrzymać. Wziąłem każdego z osobna na wolniutki kłus na lonży, występowali konie i kolejna grupa. Grupa średniozaawansowanych seniorów, a raczej dorosłych do 50 lat. No, jeden pan miał 78 lat, ale nie zamierzał szaleć...
Grupa składała się z siedmiu osób i musiałem dobrać tyle samo koni. Dla starszego pana Frozyna, dla reszty Origammy, Ekwador, Molier Makao de Mia, Sfill, Nimfa i Wogatti. Stęp i kłus, potem szóstka, oprócz starszego pana zagalopowała. Origammy coś strzeliło i zaczął wierzgać, ale sytuacja została opanowana. Potem miałem dłuższą przerwę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz