-Ale.. Ale ja nie umiem być dla Ciebie zła.
****W domu****
-Idziemy jeszcze z psami na spacer?
-Jasne czemu nie. - uśmiechnęłam się.
Jak zawsze, ja Arfę, a Max Barleya.
-Pójdziemy w stronę stajni?
-Jak tylko kochanie chcesz. - zgodził się.
Ubrałam płaszcz zamknęłam dom i chwyciłam Max'a za rękę. Nie chcę go już nigdy opuszczać.
Szliśmy drogą na stajnię.
-I co było w tej Anglii?
-Nic ciekawego.
-Jak to przecież to piękny kraj.
-Tak owszem.
Doszliśmy do stajni.
-Może wracajmy.
-Nie. proszę pójdźmy nad jezioro.
-Ale to kawałek drogi stąd.
-Proszę. Chcę, aby ten dzień tak się nie skończył.
-Hmm... Dobrze.
Pocałowałam go. Nagle Afra zaczęła mnie ciągnąć, z braku sił pościłam jej smycz.
-Afra!
Suka ustała.
-Wracaj! JUż. -zaczęła delikatnym krokiem iść w moją stronę.
-Pójdźmy po konie. Proszę.
-Sam! Jest godzina 22:30 i ty jeszcze chcesz iść po konie.
-Proszę. Max.
-A jak Rosal nas zobaczy?
-Max.... Idziemy rozumiesz! I nie ma innego rozwiązania! Kapisz.
-Łał.
-Trzymaj. - dałam mu do ręki Afrę, a sama chwyciłam go za drugą.
Wyjęłam klucze i otworzyłam stajnię. Zapaliłam światło. Wzięłam wiąz i poszłam po Sarafinę. Gdy wróciłam Max stał z Bianke. Razem przygotowaliśmy konie, a Afrę i Barleya zostawiliśmy w dwuch oddzielnych boksach.
Dojechaliśmy nad jezioro konie przywiązaliśmy do drzewa. Położyliśmy się na łące.
-Piękne niebo.
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w mojego ukochanego. Lubiłam to robić w tedy czułam się taka bezpieczna i pierwszy raz w życiu taka kochana. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. On zawsze taki Ciepły i miły - idealny.
-Jak rozmawialiśmy o kłamaniu. Ja to zrobiłam.
-Co?
-Okłamałam Cie. Przepraszam.
-Ale...
-Nie chcę znów się nad sobą użalać. Nie chcę abyś znów słuchał moich głupich kłopotów.
-Ale jeśli masz kłopoty to na pewno nie są głupie.
-Nie jem już trzeci tydzień.
<Max??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz