PRACA
Pojechałam do stajni. Stała tam Ros. Obok niej była Sam. Obie jakby czekały. Domyśliłam się, że na mnie. Zrobiłam coś źle?
-Hej -zaczęłam.
-Cześć -razem powiedziały.
Sam zrobiła to z niesmakiem. Oh.. ta sprzeczka.
-Sam, nie chcę sporów- wyjaśniłam.
-To nie zaczynaj -burknęła.
-Nie zwracaj na to uwagi. Po prostu czasem jestem chamska.
Ros zaśmiała się głośno z nas.
-Zobaczymy -uśmiechnęła się Sam.
-Luz. A o co chodzi? -konkrety były mi potrzebne.
-Przyszykujesz nam konie? Jedziemy na teren a jesteśmy leniwe- zaśmiała się Rosal.
-Niech będzie. -zawtórowałam.
-Szarant -powiedziała Ros.
-Sarfina.
-No dobra.
Zrobiłam to co trzeba. Konie były świetne, a ich zestawy dopasowane. Nie było trudno ich przygotować. Po wszystkim przekazałam dziewczynom konie. Potem pieszo zasuwałam do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz