PRACA
Dziś dzień zapowiadał się bardzo leniwie. Żadnych jazd, nic do pomocy... Sam miała też dziś luz, choć może ktoś do niej jeszcze zadzwoni. Wreszcie dłużej zna jeźdźców, niż ja i większość umawia się do niej na jazdy. Chciałem zająć się swoimi końmi, kiedy zadzwoniła do mnie kobieta o znanym już głosie. Czyściłem akurat Magnata, ale odebrałem.
- Max?
Spojrzałem na numer. Nie znałem tego numeru, ale po chwili zorientowałem się, że to Alice. Dziewczyna z mojej klasy, która już w drugiej gimnazjum miała dziecko. Była bardzo zakochana w swoim chłopaku, więc, z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej...nieźle sobie popsuła życie. Zawsze depresja, dopalacze i cięcie się. Podobno już z tego wyszła i ma pięcioletniego syna.
- Kto to? Alice?
Zdziwiłem się bardzo, ale i ucieszyło mnie to, że słyszę dziewczynę mojego najlepszego kumpla.
- Tak...wiesz, bo chciałabym zacząć jeździć konno. Kaspian opowiadał mi, że to takie odprężające. Mogłabym spróbować? Na kiedy można zarezerwować jakąś jazdę?
Pytała się po kolei.
- No...nawet teraz możesz przyjechać. Spróbować może każdy. A właśnie, opowiesz mi na miejscu co z Kaspianem? Podobno się połamał...
- Ok, to zaraz będę. Do zobaczenia.
Usłyszałem i rozłączyła się. Zastanawiałem się, jakiego dać jej konia. Niech sama wybierze z kilku, które jej pokażę. Po chwili przyjechała. O głowę niższa, może miała z metr pięćdziesiąt...
- Alice, poznaj też Sam. To moja dziewczyna.
Powiedziałem wołając ją ruchem ręki. Chwilę porozmawialiśmy i okazało się, że mój kumpel miał wypadek i lekarze zalecają mu hipoteriapię. Zapisałem go w dzienniku, dwa razy w tygodniu przez trzy miesiące.
- Słuchaj, którego chcesz konia?
Podałem jej przykłady kilku koni. Powiedziała, że chciałaby uczyć się sportowo, ujeżdżeniowo. Dałem jej Moliera Makao de Mia. Wyczyściła go, chociaż kare konie szybko się nie brudzą, pomogłem z kopytami, ogłowiem i siodłem. Wreszcie koń był gotowy i zacząłem prowadzić jazdę. Stęp, nauka kłusa i natychmiastowo elementy ujeżdżeniowe. Spytała, czy może przegalopować koło. Zgodziłem się tylko na lonży, bo podobno kilka razy już kłusowała. Jedno wolne koło, bo na więcej się nie zgodziłem. Stęp i koniec jazdy. Rozsiodłała konia i podziękowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz