PRACA
Dzisiaj wstałam szczególnie wcześnie, by dopaść Rosal szykującą się do pracy. Nigdy nie zdążyłam zobaczyć wychodzącej współlokatorki, więc teraz nadarzyła się okazja. Kiedy odkładała gazetę na stół, wyskoczyłam z mojego materaca, włożyłam wełniane kapcie i ruszyłam do kuchni. Droga nie była daleka, więc po kilkunastu sekundach znalazłam się w pomieszczeniu.
-A ty już nie śpisz?-zdziwiła się kobieta.-Ale przecież szósta jest!
-No, wiem.-odparłam siadając naprzeciwko współlokatorki.-Ale chociaż raz nie mogę usiąść z tobą rano przy stole?
-A, możesz, tylko ja za chwilę zmykam. Herbaty, kawy?-spytała.
-Wiesz, na razie nie mam ochoty.-odparłam.
-No, to idź się odśwież i przebierz, po czym tu wróć.-rzekła, nie tyle, co zaproponowała.
-Okej.-rzuciłam krótko i wyszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. W kabinie na malutkiej półeczce stał szampon i żel po prysznic. Po lewej stronie wisiał samotnie ręcznik. -*Tu jest raj*-pomyślałam, po czym sięgnęłam po kurek. Odkręciłam zimną i ciepłą wodę, co w efekcie dało letnią. Poczułam, jak woda spływa po moich włosach, do pleców, a później po nogach i ląduje w brodziku... To było przyjemne. Zaczęłam podkręcać ciepłą wodę, aż zaczęła lecieć para. Zostawiłam kurek, po więcej już podgrzać nie można było i umyłam włosy szamponem. Kiedy to zrobiłam, spłukałam pianę i nałożyłam na swoją gąbkę zielony, przeźroczysty żel. Obmyłam nim całe ciało, po czym założyłam ten fioletowy, samotny ręcznik. Włosy moje zostały mokre, ale przeparadowałam do "mojego pokoju" i wyciągnęłam z szafy jeszcze jeden. Założyłam go na włosy i zabrałam się za szukanie suszarki. Po paru minutach wyciągnęłam ją z szafy i wysuszyłam włosy. Później powycierałam się i założyłam ubrania. W czarnej bluzie przyszłam do Rosal do kuchni.
-Długo ci zajęło, ja muszę już iść.-spiła ostatni łyk kawy.-Do zobaczenia, zamknij za mną drzwi, pa!
Kiedy wychodziła, cmoknęła i pomachała ręką na odchodne, po czym zamknęła drzwi. Ja zaparzyłam sobie herbatę i tempem żółwia wypiłam. Ruszyłam ku drzwiom, bo ktoś musi zadbać o koniki! Teraz byłam jakby zastępczynią Max'a, a nikt teraz pewnie do stajni nie przychodził. Kiedy tam weszłam, doznałam szoku. Stajnia wyglądała, jakby przeszedł przez nią istny huragan! Westchnęłam ciężko i zamiotłam podłogę przed boksami jak i w siodlarni, by później się tam nie krzątać. Od razu wyczyściłam sprzęt, a kiedy miałam wychodzić, by zająć się stajnią, umyłam jeszcze podłogę w siodlarni. Wyczyściłam boksy i umyłam w nich podłogi. Włożyłam do nich świeżej słomy, a później zaczęłam czyścić ściany stajni. Wprowadziłam wcześniej wypuszczone przez Rosal konie do boksów i na tym skończyła się moja praca. Kiedy zmęczona opadłam na siano, Rosal napisała do mnie SMS'a.
~Zajmiesz się stajnią?~ napisała.
~Ale tu nie ma czym się zajmować. Żart, już zrobione, dawno.~odpisałam.
~ (: ~ Rosal wysłała emotikonę, a ja czekałam na jeźdźców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz