PRACA
Rodzice właśnie żegnali się ze mną, ponieważ tata miał coś ważnego do załatwienia w pracy i tak jakoś wyszło... a byli zaledwie trzy dni.
- Przepraszam, że musimy już jechać, ale nic nie możemy na to poradzić... - Powiedziała zasmucona pani Dunne, tuląc mnie do siebie.
- To nic... Przecież możecie padać, kiedy tylko zechcecie. - Uśmiechnęłam się lekko. - Podwieziecie mnie jeszcze do stajni? Nie chcę zawracać głowy mojemu koledze. - Zrobiłam niewinną minkę.
- No dobrze. Spakuj się i wsiadaj. - Zaśmiał się tata, ciągnąc za sobą walizki i układając je w bagażniku. Spakowałam kilka soczystych jabłek, telefon, odzież i kosmetyki, ponieważ miałam zamiar zagościć na miesiąc w hotelu, zaraz obok stajni. W ten sposób będę miała bliżej, żeby jakby co pomóc.
- Możemy jechać. - Powiedziałam, wsiadając i zamykając za sobą drzwi. Ruszyliśmy w stronę stajni. Przed bramą pożegnałam się z rodzicami i udałam się do hotelu, odnieść swoje rzeczy. Gdy już byłam w miarę ogarnięta, ruszyłam do stajni. Przywitałam się ze wszystkimi, następnie zaczęłam myć podłogę w korytarzach stajen. Nakarmiłam i napoiłam konie, a gdy skończyłam, udałam się na trening skoków z Rosalett.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz