NOCNY DYŻUR
Wstałam z okropnym bólem głowy. W łazience byłam oczywiście, by przeszukać ją w poszukiwaniu jakiś leków przeciwbólowych, ale takowych nie znalazłam. Teraz siedziałam przy stole.
-Dzień dobry pani. Spało się dobrze?-uśmiechnęła się kobieta.
-Nieee...-mruknęłam.-Straszny ból głowy. Masz coś na to chol.erstwo?
-Oczywiście, przynajmniej tak mi się zdaje.-zniknęła gdzieś w innym pomieszczeniu.
Po chwili wróciła, trzymając opakowanie tabletek. Jednym ruchem doskoczyła do szafki, wyjęła szklankę i napełniła ją sokiem. Podała mi opakowanie i szklankę, a ja wyjęłam jedną tabletkę. Włożyłam ją do ust i za pomocą wody połknęłam.
-Możesz odpuścić sobie tą jazdę...-położyła mi rękę na ramieniu.
-Ale ja tak bardzo chciałam ci pomóc...-odpowiedziałam patrząc błagalnym wzrokiem na Rosal.
-Lepiej zostań w piżamie i połóż się. Dobrze ci to zrobi.-poleciła, a ja wykonałam z niechęcią to, o czym mówiła.
Leżałam na swoim materacu i włączyłam Google Chrome na moim telefonie. Sprawdziłam aukcje, by zobaczyć, czy nikt nie dał więcej za Asysza...I wtedy, okazało się, że Asysz jest mój! Teraz pozostawało mi kupić cały ekwipunek i będę mogła jeździć na moim pierwszym koniu! Zupełnie moim! Okazało się też, że ekwipunek bez dodatków jest bardzo tani, gdyż kosztuje 500♦, lecz ja i tak miałam za mało ♦, by móc go kupić. Postanowiłam jak najprędzej odwiedzić mojego konia. Wyskoczyłam spod kołdry i założyłam na piżamę dżinsy i jakąś bluzę. Wybiegłam z domu, zamykając go na klucz, ponieważ Rosal już wyszła na jazdy. Włożyłam klucz do kieszeni i pognałam ku boksowi Asysza. Kiedy wpadłam do jego boksu, koń o dziwo, jakby się mnie spodziewał, ignorując mnie żuł siano w żłobie.
-Cześć...-szepnęłam, by wiedział, że tu jestem.
Pogłaskałam konia.
-Jakiś ty piękny...-wyszeptałam, zaplątując palce w jego grzywę.
Miał na sobie jakiś zapasowy kantar, więc chciałam oswoić go ze mną i poprowadzić go trochę na padoku, który był wolny. Złapałam jakąś pierwszą lepszą lonżę i przypięłam ją do jego kantara. Wyprowadziłam konia z boksu, po czym założyłam ciepłą derkę. Wyszliśmy na padok i zaczęłam prowadzić najpierw konia. Trącał co chwila moje ramię, ale mnie to nie przeszkadzało. W końcu przestał za mną człapać, bo teraz kłusem chodził na lonży i po jakimś czasie opuścił łeb i zaczął wydawać odgłos, jakby chrapał. Kiedy przestaliśmy, zauważyłam Rosal stojącą przy ogrodzeniu. Zaczęłam iść w jej stronę prowadząc Asysza.
-Widzę, że zapoznałaś się już z konikiem?-uśmiechnęła się, kiedy podeszłam do niej.
<Rosal? Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz