PRACA
Wynosiłam boks od Nissy. Byłam padnięta. Jedyne co mnie pocieszało to myśl, że zaraz skończę. Taczka wydawała się coraz cięższa. Nigdy nie przypuszczałam, że będę mieć taką gównianą robotę! Każda praca się tu w gówno obraca.. Na szczęście wywoziłam ostatnią taczkę. Poszłam szybko po słomę. Wysypałam całą kostkę. Kiedy kopałam słomę roznosząc ją po boksie, zorientowałam się, że ktoś się mi przygląda. Odwróciłam się.
-Cześć Biała -powiedziała do mnie Sam.
-Cześć Sam- zawahałam się.
-Ros chciała bym przekazała ci, żebyś nakarmiła konie -powiedziała.
-A już myślałam, że chcesz zaciskać więzy -zaśmiałam się z niej.
Nigdy jakoś nasze drogi się nie schodziły. Nic do niej nie miałam.
-Nie rozumiem -uniosła zniesmaczona brwi.
-Nie bierz tego do siebie -uspokoiłam ją- jesteś spoko, ale jakoś nie gadałyśmy wcześniej to zrozum moje zaskoczenie..
-Tssa -burknęła- jak skończysz ubierz mi konia- zakpiła.
-Wiem, że początkującym trzeba pomagać, ale od tego jest ktoś inny- dogryzłam jej i przymrużyłam oczy.
Kurde, nie chciałam żeby tak wyszło, ale moja chamskość wygrała. Zabrałam się za dawanie owsu koniom. Potem rozdzieliłam im po pół kostki siana. Zaraz potem pojechałam do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz