Dzisiaj od rana wiedziałam. Czeka mnie wynoszenie gnoju. Skąd? Pewnie dlatego, że Ros mi napisała. Mama mnie podwiozła. Wyszykowałam Finkę. Jechałam na teren. Minęło może pół godziny a ja z dziewczynami i Hugh'em wróciliśmy. Zaczęła się czarna robota. Gnój, to śmierdząca sprawa. Przyzwyczaiłam się trochę. Trochę! Pierwszy boks poszedł szybko. Rozwaliłam tylko słomę i gotowe. Wpuściłam Dumę. Potem drugi boks, w którym Ros mi pomogła bo opadałam z sił. Serio to ciężka robota. Kiedy było po wszystkim tarzałam się w słomie. Razem z Ros rzucałyśmy się w boksie. Kiedy byłam całkiem wyczerpana usiadłam obok. Pogadałam z właścicielką. Zaraz potem zadzwoniłam po mamę. Nie było opcji by wracać pieszo. Pożegnałam się z Finą. Dałam jej jabłko. Potem wypatrywałam matki. No nie powiem nie spieszyło się jej. jednak muszę się cieszyć, że w ogóle przyjechała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz