wtorek, 23 lutego 2016

Od Samanty

RODZINNE SPOTKANIE

-Nie.
-Ale, pomyśl o tym przyszłościowo.
-Nie.
-Sam. Kochasz tą rasę. 
-Rasę kocham, ale nie chcę zakładać hodowli.   
-Sam, Kotku.
-Nie. 
-Sami.
-Będziesz tak dłużej gadał to wysiadam. - powiedziałam łapiąc za klamkę. 
-Okej. Potem do tego wrócimy. 
-Nie.
-Ahh. Sam. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, nie zwracając uwagi na to, że kieruje. 
 
****W domu****

Nie jem nic od kilku dni. Musiałam skłamać Max'owi gdy pytał mnie się czy w samolocie coś kupowała. 
-Chcesz obiadu.
-Nie, nie przecież mówiłam, że jadłam w samolocie. 
-Ahh. To nie. 
-To ty jedz, a ja nakarmię psy. 
-Afra, Barley! 
Pierwsza przybiegła Afi. A za nią Barley. 
-Któryś z was będzie musiał być bezpłodny. - zaśmiałam się.
-Ale który? - krzykną z kuchni Max.
-Kotek pojedziemy na chwilę do stajni? - spytałam przytulając Afrę. 
-Jasne.

****W Stajni****

-Afra. - zawołałam, a suczka wesoło wyskoczyła z samochodu. - Siad. - powiedziałam a suka usiadła. Podczepiłam smycz do obroży Afi. To samo z Barleyem zrobił Max. Chwyciliśmy się za ręce. Ja prowadziłam Afrę, a Max oczywiście Barleya.
-Ciesze się, że już wróciłam. 
-Ja jeszcze bardziej. - chłopak odwrócił mnie i pocałował w czoło. Spojrzałam się do góry w jego piękne oczy.
-To jakiego konia bierzesz?
-Oczywiście Bianke.
-To ja idę po Sarafinę. 
-Oki. 
-Afi, chodź. 
Afra jest bardzo mądra reaguje na słowa nie trzeba gestykulować. Jest dobrze wytresowana.
Byłam już przy boksie Sary.
-Sarafinka. - powiedziałam, a klacz odwróciła się do mnie.
-Siad. Stój, czekaj. 
Wykonałam wszystkie czynności i spuściłam Afi ze smyczy. Wsiadłam na klacz i postępowałam w stronę Max'a. 
-Już gotowy.
-Oczywiście. 
Byliśmy na szybkim terenie do jeziora i z powrotem. 
Gdy wróciliśmy do domu było już ciemni. 
-Kochanie? - leżałam na kanapie.
-Co?
-Przyjdziesz? 
Zobaczyłam chłopaka w drzwiach. Usiadł obok mnie i przytulił.
-Tęskniłem. 
Usiadłam na jego kolanach, a on zaczą namiętny pocałunek. Zaczęłam zdejmować jego koszulkę, a on moją. Czułam jak jego delikatne dłonie sięgają do zapinki stanika. Szybkim i prawie nie wyczuwalnym poruszeniem się zdjął go ze mnie. leżałam już na jego gołym torsie.

<Max??> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy