PRACA
Spoglądałam co chwila w okno, wyczekując moich rodziców. W końcu na podjeździe znalazł się znajomy samochód, a dzwonek rozszedł się po mieszkaniu, zaburzając głuchą ciszę panującą w środku.
- Mamo! Tato! - Krzyknęłam, przytulając się do średniego wzrostu blondynki oraz wysokiego, umięśnionego bruneta.
- Córeczko... dobrze cię widzieć. - Powiedział tata.
- Przynieście bagaże, potem pokażę wam moją stajnię. - Uśmiechnęłam się szeroko wybiegając na zewnątrz, otwierając bagażnik i targając za sobą dwutonowe walizki mamy. Pomogli mi, po czym weszli do środka.
- Kawa?
- Poprosimy. - Odparła mama.
Wstawiłam wodę i nasypałam do filiżanek po dwóch łyżeczkach kawy. Rozmawialiśmy jakiś czas, po czym w końcu ruszyliśmy do stajni. Pokazałam im wszystkie konie, zaprezentowałam, jak sobie z nimi radzę, poskakałam trochę na Rosalett... wtedy podbiegła do mnie Rosal.
- Jestem dzisiaj sama w stajni... pomożesz mi przemalować stajnię? Musimy coś zrobić z tymi obdrapanymi ścianami. - Zapytała właścicielka. Oczywiście, zgodziłam się.
- Wracajcie do domu, wyjdźcie gdzieś... wrócę późno. - Powiedziałam, odprowadzając rodziców do samochodu. Pomachałam im na pożegnanie i zabrałam się do malowania ścian. We dwie skończyłyśmy pracę około północy. Dzisiaj konie będą musiały nocować na pastwiskach, więc wszystkie musiałyśmy okryć derkami. Gdy już wszystko było zrobione, ruszyłam na pieszo do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz