Dzisiaj dzień był lżejszy, bo codziennie robiłem co innego w stajni, ale nadal było coś do roboty. Dużo koni było brudnych, zadbałem o nie. Ściany w boksach wyczyściłem, co było niesamowicie męczące (nigdy nie czyściłem ścian). Sprzątnąłem też podłogę, na sucho, bo tylko z siana. Było więc trochę roboty, w końcu tylko ja jestem stajennym i tylko czasami ktoś mi pomaga. Nie zraża mnie to jednak, bo bardzo lubię tą pracę. Ciężką pracę. Oczywiście konie również trzeba było wypuścić na pastwisko. Prywatne również. Brałem po kilka koni, choć jest to trochę, no może trochę bardziej niż trochę, niebezpieczne. Kilka czyli po trzy, czasami cztery, a na końcu aż pięć. Aranta osobno, bo przecież byłby największym u zagrożeniem.
- Max, podejdź tu.
Usłyszałem. Zobaczyłem Rosal.
- Tak?
Wtedy dowiedziałem się o awansie. Mam szansę go dostać. Na dziś więc skończyłem pracę i usłyszałem jeszcze od kierowniczki stajni:
- Jeszcze to rozważę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz