Otworzyłam swoje zielone oczy, i leniwie wstałam z łóżka kierując się w stronę okna. Moje oczy zaczęły wszystko analizować, a umysł przetwarzać to w informacje. Akurat ten dzień był dość ponury, a niebo nie było takie kolorowe jak parę dni temu. Szare chmury zasłanialy słońce, nie dajac nawet jednemu najmniejszemu promieniowi światła przebić się przez nie, a przez to niebo straciło swój naturalny kolor jak i urok, właśnie te dwie rzeczy przemieniły się na moich oczach w zwykłą smutną szarość na którą właśnie się patrzyłam. Znudzona tym widokiem powędrowałam do kuchni, aby coś zjeść. Po swoim powolnym jedzeniu płatków z mlekiem i czytaniu wczorajszej gazety, poszłam do łazienki aby jakoś się ogarnąć. Szybki prysznic był strzałem w dziesiątkę, ale gorzej już było z włosami. Po umyciu zębów, powędrowałam w samym ręczniki do swojego pokoju aby w coś się ubrać. Tym razem wybralam zwykłą beżową bluzę z kapturem i czarne rurki z dziurami na kolanach. Tylko jak już byłam gotowa wzięłam swoje kluczyki od mieszkania i auta, i pojechałam do stajni. Jak już byłam na miejscu dostałam sms od swojego przyjaciela Jon’a.
Od Jon; - Sorry, jednak nie zdążę z naszym wypadem do L.A. Mam dużo spraw na głowie, wybacz. X Jon ❤
Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie teraz czytałam, tak się starałam a tutaj on pisze do mnie że nic z tego. Tylko na myśl o jego obietnicy ‘’na pewno pojadę z tobą, obiecuję’’ zmarszczyłam brwi, i włożyłam swoją komórkę do tylnej kieszeni w spodniach. Wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami, ale tylko jak zaczęło padać pobiegłam szybko do środka stajni. Popychając drzwi do środka aby wejść usłyszałam głośny huk. Szczerze mówiąc trochę się przestraszyłam ale to było nic do porównania z tym co przed sobą zobaczyłam jak już byłam w środku.
-Auć.- jęknął mężczyzna ocierając się o twarz.
Wtedy do mnie dotarło że to widocznie ja spodowałam jego upadek na ziemię wchodząc do środka, bez zastanowienia podałam rekę dla *szatyna aby pomóc mu wstać.
-Cho**ra wybacz, nie wiedziałam że stojisz za drzwiami..- przeprosiłam próbując jakoś okazać przy tym chociaż trochę współczucia że to on solidnie wylądował na ziemię, a nie ja.
-Nic nie szkodzi.- odrzekł, już stając na własnych nogach, otrzepując się ręką ze słomy.
Zapadła nie zręczna cisza, staliśmy tam tylko próbując się jakoś poczuć komfortowo w tej sytuacji ale widocznie nam to nie wychodziło. Miałam już zamiar coś powiedzieć ale przerwał mi w tym typowy ‘dinnggg’ jak się dostaje sms.
-Ugh.- westchnęłam, wyciągając telefon z kieszeni lecz na widok nicka Jon’a od razu schowałam go.
-Co cię tutaj sprowadza w taki cudowny dzień?- zapytał się patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Można powiedzieć że nie miałam nic do roboty, a większość moich planów popsuła mi ta cudowna pogoda..- odpowiedziałam ze swoim zachrypniętym głosem.- A ciebie co tutaj sprowadza?- po chwili zapytałam się, jak już mamy ze sobą rozmawiać to pytaniem na pytanie.
<Luka? Jest wena, więc jest dobrze c;>
*szatyn – na prawdę nie umiem określić koloru jego włosów, jest on pomiędzy jasno brązowym a ciemnym blondem lub nawet coś ma też z rudego więc napisałam po prostu szatyn..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz